-->


Ogłoszenia

I po lekkich czystkach.
Autorzy usunięci zostali tylko z linków, więc wystarczy kontakt w administracji, by ich przywrócić. ;)

21 sierpnia 2013

Nieobliczalna bestia.


SORILEA


Wilk kryjący się w Twoim cieniu, żerujący na parszywym strachu, który roznosisz dookoła. – Witaj wędrowcze, jesteś już zgubiony. – ton nieprzychylny, przesiąknięty złośliwością i odwzorowujący naszą drogą kobietę, która w trakcie pełni rozszarpie wszystko na co trafi. Dosłownie wszystko. 


  



- Błagam o wybaczenie, proszę o litość... - ciche, niknące słowa wydobywające się z ust kobiety w stanie letargu. Powolna agonia, zatracenie umysłu. Modliła się o śmierć, szybką i bezbolesną. Niestety jednak Stwórca nie zamierzał spełnić jej zachcianki. Zamiast tego leżała, wpółnaga tuż przy majestatycznej bestii wgryzającej się w gardło z nie lada brutalnością. A może jednak to było wybawienie? Może jednak sprawiło, że egzystencja zaczęła być lepsza? Po pewnym okresie zrozumiała, że dzięki temu zyskała nieopisaną siłę. Zyskała również namiastkę szczęścia, choć większość uznała to za przekleństwo. Zacofany plebs nie umiał docenić daru jaki zyskała Sorilea. Ona natomiast korzystała ze swych nowych umiejętności, a po czasie nawet stwierdziła, że najlepszym sposobem na życie będzie podjęcie profesji najemnika. Możliwość zarabiania walką? Idealne rozwiązanie - rozrywka i możliwość ulepszenia własnych zdolności.
Uwięziona w ciele bestia, wyostrzone zmysły, atletyczne ciało - wszystko to spowodowało, że Sori jest jedną z najwspanialszych istot chodzących po owym padole. Powłoka zewnętrzna charakteryzuje się rudymi włosami, które oplatają bladą cerę. O dziwo mimo swego wyglądu nie posiada piegów. W oczodoły zostały brutalnie wepchnięte dwa piwne ślepia, które świdrują każdą nowo napotkaną osobę. Mierzy sobie zaledwie sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu oraz jest szczupła, acz z prawidłowymi okrągłościami. Kiedy wybija godzina mordu ciało zostaje rozszarpane przez czarnego niczym noc wilka, odznaczającego się długimi na ogół zamoczonymi we krwi kłami. Jeżeli chodzi o wnętrze jest to o wiele bardziej skomplikowane niż nasz krótki oraz spójny wstęp. Zacznijmy od typowego lenistwa, które pożera jej organizm od wewnątrz. Objawów danej przypadłości jest wiele – począwszy od braku zaangażowania podczas rozmowy, a skończywszy na zwykłej niechęci do wykonywania najprostszych czynności. Działanie podejmuje wówczas, gdy jest do tego zmuszona i całe szczęście, ponieważ nasza droga Sori jest bardzo impulsowa oraz wybuchowa, co prowadzi ją niezwłocznie do autodestrukcji, aczkolwiek wcześniej wspomniane lenistwo często ratuje jej życie. Walka drapieżników wydawała się czymś na porządku dziennym, acz dochodziło do śmiertelnych pojedynków jakich była świadkiem. Sama nie miała ochoty skończyć w ten sposób, więc resztki zdrowego rozsądku często ratowały ją przed całkowitym wyniszczeniem.W całej tej sprzeczności znajdzie się również coś minimalnie pozytywnego, jednakże nie dla wszystkich, a mianowicie dar mówienia – owszem większość go posiada, ale nie każdy tak umiejętnie potrafi posługiwać się swym językiem, a żeby poruszyć ogół bez używania nadmiaru sił. Sorilea zyskuje ogromną przewagę przez swą siłę perswazji, która niejedną jednostkę zaprowadziła nad samą krawędź i popchnęła do skoku.Przejdźmy jednak do kolejnej cechy – wytrwałości. Potrafi dążyć do ściśle obranego celu bez względu na przeciwności losu, próbujące zepchnąć ją z drogi. Zaleta ? Pojęcie względne, ponieważ posuwa się nawet do czynów okropnych, byleby tylko spełnić swoją chorą zachciankę. Zresztą Sori często łamie wszech obecnie panujące reguły i zasady moralne, co jest chyba normalne w jej obecnym stanie rzeczy. Drzemiąca w niej bestia sprawiła, że kulturalne i ułożone dziewczę wybrało o wiele gorszą drogę życiową, ale czy to komukolwiek w tych czasach przeszkadza? Uracz mnie tą odpowiedzią.

33 komentarze:

  1. [Zgrabnie napisane, piękna oprawa... No i ten cudny art! Bardzo fajna karta. Witam na blogu. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [U mnie z kolei na dzień dzisiejszy z pomysłami nieco ciężko. ;D No, ale jakby na to nie spojrzeć - on jest łowcą głów, ona najemnikiem. Mógłby na nią zapolować pewnej, księżycowej, jasnej nocy... ;> Albo i nad ranem! Żeby już się z nią w postaci wilkołaka spotkać i... Żeby czar prysł. ;D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Świetna postać, ładna karta. Pisałabym się na wątek.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jasne, nie ma problemu. Ale może jakieś konkretny? Chcesz, aby jakoś poznały się w pubie? To muszą mieć powód, ponieważ Revy zazwyczaj unika rozmowy z innymi.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Skoro obie nasze postacie są najemnikami można poprowadzić całkiem ciekawe wątki. Walka o kontrakty ( w tym kradzież celów, bo w końcu na jedną głowę może rzucić się wiele ostrzy.), lub jedno zlecenie, które można wyeliminować wspólnymi siłami (a potem albo podzielić się zyskami, lub walczyć o nie). Opcji jest tyle ile jest pomysłów.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Raczej na powiązanie nie ma szans, biorąc pod uwagę, że moja postać raczej nie miała okazji poznać wielu ludzi w ciągu swojego krótkiego, bądź co bądź życia.
    Wymagań żadnych konkretnych nie mam.]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jam jest. To może wątek w ten deseń: szlachcic (o ile tu istnieje szlachta) słynący z ekscentrycznego stylu życia wraca do domu po wielomiesięcznej wyprawie. Następnego dnia po powrocie ogłasza, że zdobył rzecz niesamowitą i prześwietną, tylko ukrył ją przed wzrokiem niepożądanych. Jednocześnie poważnie rozmawia z kilkoma osobami, głównie najemnikami, ale jest wśród nich także Jerpen. Wszyscy przyjmują zlecenie, wiedzeni bardziej ciekawością niż perspektywą godziwego zarobku. Szlachcic prowadzi do lasu, gdzie w małej chatce jest skrzynia. Po czym zostawia naszych bohaterów i czterech innych i sam znika, mówiąc "to chyba oczywiste". Jak Ci się to widzi?]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Tak naprawdę, to ukradziejowałam skrzynię z sesji kumpla, nie bij.]

    Agnus von Lettse słynął w całym Mistas ze swego co najmniej niezwykłego sposobu bycia. Człowiek ten nosił nie tylko szaty we wzory bardziej fantazyjne niż nosili dawniej magowie. Nie tylko skupował wymyślne kapelusze, nie tylko zapraszał typy najdziwniejsze, jak chociażby człowiek wytatuowany tak, że tylko na języku nie miał malunków. Najważniejsze, że człowiek ten uważał się za odkrywcę. Co jakiś czas organizował dalekie wyprawy w celach - jak to ujmował - badawczych. Co naprawdę tam robił i z kim, nikt do końca nie wiedział, choć plotek i teorii na ten temat można było wysłuchiwać całymi wieczorami. Temat ten omawiano bowiem w karczmie ilekroć w mieście nie działo się nic ciekawego, a o czymś w końcu trzeba było rozmawiać.
    Agnus von Lettse wrócił przeszło trzy dni temu z wielomiesięcznej wyprawy. I znów puszył się jak paw, opowiadając o podróży w taki sposób, by powiedzieć jak najwięcej i jednocześnie nie powiedzieć nic. Bardzo jednak chwalił się pewną zdobyczą.
    Już drugiego dnia po powrocie zgłosił się do Jerpena z prośbą. Właściwie ofertą zarobku. Duże pieniądze za zbadanie przedmiotu. Jakiego - już nie powiedział. Trzeciego dnia, a więc dziś, z samego ranka wyruszył najęty oddział Agnusa von Lettse. Sześć osób, w tym jeden krasnolud i jedna kobieta. Jechali dwoma wozami w stronę lasu, następnie zaś znacznie zwolnili tempa, bowiem ścieżka była mało uczęszczana. Na pewno jednak niedawno jechał tędy wóz z czymś ciężkim.
    W końcu ich oczom ukazała się mała chatka, być może należąca niegdyś do myśliwego. Obecnie wyglądała na niezamieszkaną, drzwi jednak zamknięto na kłódkę. Agnus von Lettse otworzył kłódkę i ujrzeli olbrzymią skrzynię, zajmująca większość przestrzeni wewnątrz.
    - Chyba to jasne - rzucił enigmatycznie i wrócił na wóz. Po chwili oba odjechały.

    OdpowiedzUsuń
  9. Klap, klap... Klap, klap...
    Koń człapał powoli niosąc na grzbiecie elfa ubranego w typowy strój podróżniczy. Elf wyglądał na szczęśliwego. Słuchał sobie jak ptaszki śpiewają w lesie, rozglądał się i pełną piersią wdychał świeże powietrze. Koń zaś nie spieszył się, skoro jeździec go nie poganiał.
    Droga prowadziła do małej wioski. Ot nic szczególnego. Parę chat krytych słomą, jakaś stodoła bogatszego gospodarza, takie tam. Dwójka bawiących się dzieciaków pierwsza dostrzegła przybysza. Pobiegły do domu krzycząc ze: "Ylf jedzie! Ylf jedzie!" A elf tylko się uśmiechnął widząc to poruszenie. Inni mieszkańcy zaczęli wyglądać ze swych domów. Elf w tej okolicy nie był niczym niezwykłym ale wieśniacy woleli sprawdzić czy obcy nie stanowi zagrożenia. Nie stanowił. Nie miał broni a jego cały dobytek znajdował się w przytroczonej do siodła torbie. Kiwał głową na powitanie miejscowym.
    -Witajcie dobrzy ludzie!
    Chyba miał zamiar zatrzymać się w tym miejscu na noc, bo cmoknął na konia a ten stanął. Na niebie widać już było, że zaczyna zmierzchać. Nieznajomy zaczął rozglądać, się za domem, w którym mogliby go przenocować.

    OdpowiedzUsuń
  10. Może by i zignorował gdyby miał gorszy słuch. I wzrok. Bo od razu dostrzegł ją. I wcale nie był taki mały. jak na elfa to całkiem wysoki był.
    -Przepraszam panią.
    Zwrócił się w stronę rudzielca, równocześnie zsiadając z konia. koń zaś spuścił łeb i zaczął skubać sobie trawę.
    -Nie wie pani gdzie mógłbym przenocować? Tylko jedną noc.
    Nie zwrócił się do innych bo tam widać było dzieciaki. Dzieciaki sa głośne a on wolałby sie wyspać. A patrząc na jej dom odnosił wrażenie, że dziewczyna mieszka sama. Zielone oczy elfa patrzyły z wesołymi iskierkami. Na twarzy miał przyjazny uśmiech. Zdecydowanie nie wyglądał na kogoś groźnego czy niebezpiecznego.
    -Może u pani znajdzie się miejsce dla znużonego wędrowca?

    OdpowiedzUsuń
  11. Chciała zapłaty? Spodziewał się tego. Wszak raczej trudno oczekiwać że ktoś wpuści całkiem obcą osobę do swego mieszkania zupełnie za nic. Czasem zdarzali się dobrzy ludzie i nieludzie co przygarnęli go na noc z dobroci serca ale to były bardzo rzadkie przypadki.
    -Ależ oczywiście. Wprawdzie nie mam pieniędzy jako takich ale...
    Sięgnął do torby przy siodle. Wyciągnął z niej... talerz. Talerz był brudny i pokryty jakby rdzą. Elf przetarł go nieco rękawem i podszedł z nim bliżej.
    -Nie będę sprawiał kłopotów ani nic niszczył. Chce tylko się przespać i pozwolić popaść koniowi. Mogę go tu przywiązać? Jest przyzwyczajony do nocy na świeżym powietrzu. A za nocleg bym zapłacił tym. Jest stare ale pokryte srebrem. Wystarczy odnowić a będzie można używać albo sprzedać.
    Wyciągnął talerz w jej kierunku. Oczyszczony kawałek rzeczywiście wydawał się być posrebrzany. Skąd wytrzasnął coś takiego? Zdobienia na talerzu musiały być bardzo, bardzo stare.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na ogół nie bywała w karczmach. Swego czasu, pewien człowiek nauczył ją bardzo dosadnie, że nie mając pieniędzy, nie powinna zbliżać się do tych miejsc. Lecz dzisiaj dzień był wyjątkowy. Lecz dzisiejsza burza zrzucała z sadów całe konary na ulice, zimny deszcz wbijał ludzi w bruk, a bruk w ziemię. Dzisiaj był dzień gorszy niż wszystkie, które widziała za swojego życia.
    Weszła do karczmy, starając nie zwracać na siebie uwagi. na szczęście do środka deszcz zagonił nie tylko ją i karczma była pełna i gwarna. W środku śmierdziało mokrymi zwierzętami i tłumem. Nie przeszkadzało jej to jakoś specjalnie. Była przyzwyczajona do ścisku. Wiedziała, że nic nie może kupić, dlatego przemykając między ludźmi, wbiła się w jakiś kąt, uparcie udając, że jej nie ma.
    Tego zdążyła się nauczyć. Żeby przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pierdoła? Kobieta była trochę niemiła ale nie przyjechał tu aby zostać jej przyjacielem. Prześpi się i z rana pojedzie sobie dalej. Odczepił torbę od siodła. Potem rozsiodłał konia i przywiązał go sznurkiem do płota czy co tam było. Następnie zgarnął wszytko i wszedł do środka.
    Rozejrzał się. Nie było źle. Nie raz sypiał pod gołym niebem i nie raz w miejscach, gdzie pełno było szczurów, owadów wszelakich, mokro, brudno, śmierdziało i ogólnie dziwne że ktoś tam potrafił spać. Także elf uznał że miejsce jest całkiem dobre.
    -To gdzie mogę się położyć?
    Koń chyba był inteligentniejszy od jeźdźca, bo nie zamierzał zostawać w tej posiadłości na noc. Elf jak zwykle przywiązał go "na słowo honoru". Zwierzę schyliło tylko łeb i sznurek mu się z szyi zsunął. Będąc już wolnym wierzchowiec nabrał werwy. Pobiegł sobie w kierunku spostrzeżonej w oddali klaczy. I znów go elf będzie musiał z rana szukać...
    -I o co chodzi tymi dziwnymi przypadkami?
    Elf wolał się upewnić o co kobiecie chodzi. może była tyko dziwaczką, co to straszy dzieci potworami a może rzeczywiście chciała go przed czymś ostrzec?

    OdpowiedzUsuń
  14. [Ano, to się zapowiada ciekawie. Fajnie by było jakbyś zaczęła bo bo... Ja będę dopiero koło 16 w stanie odpisać. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  15. -Więcej nie potrzebuję.
    Odparł elf widząc gdzie będzie dziś spał. Położył swe rzeczy koło kanapy a następnie usiadł koło gospodyni na tejże kanapie.
    -Cóż... Dawno tu nie byłem. Sporo się pozmieniało przez ten czas. Ale o konia się nie martwię. Ma dziwny dar znikania gdy zaczynają się kłopoty.
    Elf podrapał się po podbródku.
    -No nic. Najwyżej będę musiał rano kupić nowego konia albo pójdę dalej na piechotę.
    Cóż za beztroska w jego głosie...
    -Późno się robi. Chyba powoli będę zbierał się do snu.
    Sięgnął do swej torby i wyciągnął z niej kolację. Suchy prowiant i manierkę czystej wody. I jak mówię suchy to naprawdę mam na myśli suchy. Plaki kukurydziane prawie skamieniały lecz elf tym się nie przejmował. Pochrupie je sobie, popije wodą. Zapłacił za nocleg ale sądząc po wcześniejszym zachowaniu kobiety założył że raczej kolacji mu nie poda.

    OdpowiedzUsuń
  16. Siedział w jednej z obskurnych tawern w Mistas, popijając chrzczony trunek. na stole, przy którym siedział leżała jego maska, która była bardziej rozpoznawalna niż on sam. Rozglądał się po obecnych, próbując wypatrzeć osobę, na którą czekał.
    Niedawno pojawiło się zlecenie na zabójstwo pewnego zamożnego reprezentanta arystokracji. Zlecenie wymagało subtelności i dyskrecji, a cel był przewrażliwiony na punkcie swojego bezpieczeństwa, więc zawsze towarzyszył mu jakiś strażnik. Nagroda była na tyle pokaźna, że Calah postanowił zagrać w dość ryzykowną grę: poprosić kogoś o pomoc. Znał jedną osobę, z którą kiedyś miał przyjemność porozmawiać przy akompaniamencie piwa. Niedawno tejże osobie zaproponował ponowne spotkanie, przy którym miał nadzieję przytoczyć temat zlecenia oraz ewentualnej współpracy. Jednak, by jego plan zaczął działać, kobieta imieniem Sorilea musiała przyjąć jego zaproszenie i się zjawić.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Od razu do rzeczy, jak zawsze... - Powiedział i pociągnął zdrowy łyk z swojego kufla, jak gdyby chciał specjalnie zrobić jej na złość i kazać jej czekać, tak jak on musiał oczekiwać, aż znajdzie odpowiednie miejsce spotkania. - słyszałaś o niejakim Samendzie Lathio? Ktoś oferuje za jego życie dość sporą sumę... Jednak Samend lubuje się otaczać strażnikami... jedna osoba może mieć trudności z wykonaniem zadania, dlatego oferuję współpracę. Zyskami podzielimy się po wykonaniu zadania... jestem nawet skłonny do podziału 60 do 40 dla ciebie. - podczas swojego monologu, Calah ani razu nie spuścił wzroku z twarzy kompanki, starając się odgadnąć jej myśli odnośnie zlecenia. Jeżeli zapłata jest naprawdę tak obfita jak zleceniodawca zapewnia, to większa działka dla niej nie będzie dla niego wielką szkodą. Zresztą, zależało mu na tym, by przyjęła jego ofertę, więc czymś musiał ją zachęcić. Znowu pociągnął kilka łyków z kufla, dając jej czas do namysłu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Elf oczywiście dosłyszał co tam mruknęła, ale postanowił nie wdawać się w dalsze dyskusje na ten temat. Za to przynajmniej dostanie coś zjeść... Suchy prowiant zostanie mu na później, gdy naprawdę będzie go potrzebował. Schował go więc znów do torby.
    -Nie jestem wybredny. Ale mogę coś przygotować.
    Wstał i powoli podszedł do garnka. Przyjrzał się stekowi. Pomyślał chwilę.
    -Ten świat jest tak urządzony że aby przeżyć trzeba jeść, a by coś zjeść trza to wpierw zabić. Nie ma co się wypierać naszej natury.
    Ciężko ugotować coś z samego mięsa. Trza chyba poszukać czegoś więcej bo o choć surowe mięso też by zjadł to może jednak nie będzie to konieczne.
    -Jakbyś miała jakieś ziemniaczki to mógłbym je obrać i usmażyć nam ten stek na kolację. Trochę przypraw też by się przydało.
    Spojrzał w stronę okna. Na wyprawę po przyprawy do lasu było już zbyt późno. nie zdążyłby wrócić przed zmrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Rzadko zdarza mi się prowadzić jakieś szczegółowe przygotowania przed realizacją zlecenia, jednak mam jeden plan, który może przynieść nam sukces. - Calah kiwnął głową i rozejrzał się po karczmie, w poszukiwaniu nad wyraz ciekawskich oczu i uszu. zamówił sobie kolejny trunek i po pociągnięciu kilku łyków wrócił do tematu. - Strażnicy Samenda mają obowiązek nosić specjalne uniformy, dzięki którym wiadomo, że mają za zadanie go chronić... jestem w posiadaniu takiego uniformu i mogę podać się za jednego z jego strażników. Tej nocy, gdy będzie wracał do swojej włości, podłączę się pod jego strażników. Gdy zaatakujesz, odciągnę go od straży, która powinna być zajęta odpieraniem ataku i gdy odejdę z nim w ustronne miejsce zabiję go i wezmę dowód, że nam się udało. następnego dnia udamy się do mojego zleceniodawcy i odbierzemy zapłatę. Do tej pory nie udało mi się wymyślić lepszego planu, a jeżeli mamy wykorzystać tą noc, obawiam się, że nie będę w stanie podać żadnej alternatywy... Tak więc, co sądzisz o takim planie działania? - Po podzieleniu się z Sorileą pomysłem na wykonanie zlecenia, skupił się na zamówionym piwie, głaszcząc swoją maskę niemal pieszczotliwie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Elf mistrzem kucharskim nie był. Ale że zazwyczaj sam podróżował to i sam musiał przygotowywać sobie posiłki. Trochę więc sztuki kulinarnej liznął.
    -Dam znać jak skończę.
    Odpowiedział na jej uwagę o paleniu domu. Zabrał się za obieranie ziemniaków. Szło mu całkiem sprawnie. W jego trakcie nie odzywał się, bo nie czuł żeby gospodyni chciała z nim zbytnio rozmawiać. Elf mógł opowiedzieć jej niejedno o swych podróżach, ale jej zachowanie nie nastrajało go zbytnio do opowiadania o sobie.
    Jak nietrudno się domyślić przygotowanie ko0lacji trochę elfowi zabrało. W czasie tej pracy czuł na sobie jej wzrok. Może jej się podobał a może myślała ze chce ją okraść, dla elfa to było bez różnicy. Z rana i tak wyjedzie. W końcu po domu rozniósł się zapach smażonego mięsa. Elf dodał trochę tego i trochę tamtego, ugotował ziemniaczki kolacja w końcu była gotowa.
    -Gotowe.
    Większa część steku znalazła się na jej talerzu. Okolone gorącymi ziemniaczkami i posypane ziołami mięso zachęcało do konsumpcji. Elf wziął swój talerz i widelec a potem usiadł z tym na kanapie.
    -Smacznego.
    I zabrał się za jedzenie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ellewar w czasie swych wypraw rzadko miał do kogo otworzyć gębę, więc zapewne stąd się brała jego małomówność tego dnia. Jedząc rozkoszował się smakiem i choć jego porcja była mniejsza zjedzenie jej zajęło mu więcej czasu. W końcu najedzony odstawił talerz i delikatnie pogładził się po brzuchu.
    -Sentymenty. Urodziłem się tu. Postanowiłem odwiedzić stare kąty. A jeszcze znacznie głębiej będę musiał się zapuścić.
    Wstał na chwile by odnieść talerz. Gdy wrócił znów usiadł koło niej i wyciągnął nogi przed siebie.
    -Zapewne wiesz ze ten las należy do elfów. Jeszcze nie tak dawno przed moimi urodzinami ludzi tu wcale nie było. Czasy się zmieniają.
    Westchnął.
    -Mieszkasz tu od urodzenia?

    OdpowiedzUsuń
  22. -Dobrze mieć gdzie wracać.
    Skomentował i można by odnieść wrażenie, że elf powiedział to jakoś tak smutno.
    -Też podróżuję w celach zarobkowych. Tylko że dla mnie to stan permanentny.
    Spojrzał na nią uważniej. Nie spuszczała z niego wzroku.
    -W lesie jest pięknie ale nie każdemu musi tu pasować.
    Na chwile przeniósł wzrok w kierunku okna. Słońce właśnie kończyło swój całodzienny bieg po nieboskłonie. Za kwadrans, może dwa zniknie na dobre zostawiając świat w mroku.
    -Późno się robi. Powinienem powoli kłaść się spać, żeby ruszyć z samego rana. Przecież nie będę nadużywał twojej gościnności.
    Przeciągnął się. Wprawdzie mógł siedzieć jeszcze długo ale wolał wypocząć porządnie przed dalszą podróżą.
    Tymczasem koń elfa zapędził się za klaczą do stajni. A właściciel kobyły albo tego nie zauważył albo specjalnie go tam zamknął ciesząc się ze ma nowego konia.

    OdpowiedzUsuń
  23. - jestem świadom, że kiedy kierujesz się instynktem, ciężko o jakąkolwiek kooperację. Nie uwzględniałem tajnego przejścia w moim planie, bo uznałem, że łatwiej będzie wykorzystać chaos i zamieszanie na ulicach miasta. łatwiej też było by ukryć ciało, lub w ogóle pozbyć się go... - Calah spojrzał w sufit, dając chwilę namysłu nowo podsuniętym usprawnieniom swojego planu. - Racja... jak zaatakujemy go w jego własnym domostwie, nie będzie się tego spodziewać... to prawdopodobnie sprawi, że jego mania prześladowcza faktycznie weźmie górę nad nim i w panice spróbuje uciec przez swoje ukryte wyjście... I tu nadejdzie chwila, w której pułapka się zamknie. - Uśmiechnął się złowrogo, widząc przed oczami jak Samend umiera i pada na ziemię, tonąc we własnej krwi. kolejny łyk trunku i skupił uwagę na rozmówczyni.
    - Oo... to prawda, co mówią do okoła, jednak czasem ciepło o mnie myślisz, skoro dbasz o to, żebym z własnej głupoty nie wepchnął się śmierci pod kosę. - dodał złośliwie, jednak szybko nabrał powagi. - Ile czasu zajmą ci potrzebne przygotowania? z mojej strony potrzebuje chwili na przebranie się w uniform strażnika i dotarcie na miejsce... a ty? - Zapytał, rzucając ciekawskie spojrzenie w kierunku Sorilei

    OdpowiedzUsuń
  24. W kontraście do szyderczego uśmiechu Sorilei, uśmiech Calaha był spokojny i pewny siebie, jak gdyby był świadom, że ich zlecenie jest ważniejsze od wszelkich złośliwości, które w innych okolicznościach skończyły by się dla niego niekorzystnie.
    Przemilczał jej zachowanie do momentu, gdy oznajmiła, że jest już w stanie wyruszyć. - W takim razie najlepiej będzie, jeżeli wyruszymy. Zakładając, że dotarcie do ukrytego wyjścia po twoim ataku zajmie Samendowi trochę czasu, powinienem wyrobić się z dotarciem na miejsce i przygotowaniami, kiedy ty będziesz zajęta odwracaniem uwagi. - odpowiedział, samemu upewniając się, że jego kufel stoi już pusty i poszedł uregulować kwestię zapłaty za trunki. - Udanych łowów! zawołał do towarzyszki, dając gestem do zrozumienia, by nie czekała na niego. Skoro wkrótce mieli się obłowić, postanowił zostawić po sobie dobre wrażenie i zapłacił za jej zamówienie, po czym sam opuścił karczmę. Noc już nie była taka młoda, przez co czas naglił. Czym prędzej udał się do włości, bo tam zostawił przebranie. Zaoszczędzi mu to fatygi i łatwiej było by się wmieszać w tłum strażników, gdyby podążali według niezmienionej wersji jego planu. Po drodze nasłuchiwał odgłosów nocy, spodziewając się dźwięków zamieszania i krzyków, co miało być umownym sygnałem, że Sorilea wykonała swoją część zadania.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Dzień dobry ;) Może jakiś pomysł na wątek?]

    Ellenaille

    OdpowiedzUsuń
  26. [Hm... Spore wyzwanie. Może jakieś przypadkowe spotkanie? Albo coś związane z tym, że obie są najemniczkami. Np. wspólne zadanie lub tym podobne...]

    Ellenaille

    OdpowiedzUsuń
  27. Kto wie czy się już kiedyś nie spotkali. Elf wiele podróżował, mogło więc się zdarzyć że w drodze do Mistas minął ją, nawet nie zwracając na nią uwagi.
    -Jakbyś mogła. Byłem cały dzień byłem w drodze więc sama rozumiesz.
    Ściągnął buty i ułożył je koło swego legowiska. Następnie ściągnął koszulę, wcale jej się nie wstydząc jeśli jeszcze sobie nie poszła. Widać teraz było, że elf nie należy do siłaczy. Wręcz przeciwnie, wydawał się być nieco wątły. Jego ciała nie zdobiły żadne blizny, choć to raczej dziwne zważając na niebezpieczne życie jakie prowadził.
    Pozostawszy w spodniach elf ułożył się. Chwile powiercił na legowisku, aby znaleźć najwygodniejszą pozycję. Ręce ułożył pod głową.
    -Dobranoc.
    Powiedział ni to do siebie ni to do gospodyni a w końcu przymknął powieki. Jego uszy jednak nasłuchiwały nawet gdy elf spał. Najlżejszy szmer mógł go obudzić. Było to nieodzowne. Inaczej już dawno zmarł by zabity przez jakąś bestię.

    OdpowiedzUsuń
  28. Księżyc już wisiał nad niebem, dumnie pokazując się w pełni. Calah akurat kończył ubierać się w strój strażnika, swoje ubrania zostawiając w worku, w którym leżało przebranie. Następnie skierował się do ukrytego miejsca, które pierwotnie miało zapewnić skuteczną drogę ucieczki. " Dalej Calah. nie wiesz, czy ona czasem już nie ucztuje, a Samend zaraz nie wyjdzie ci na spotkanie. " Dopiero teraz zrozumiał, że choć odwrócenie uwagi atakiem wilkołaka miało małe szanse porażki, o tyle skuteczne odegranie swojej roli było swoistym być, albo nie być. Przy wyjściu stało dwóch strażników, którzy obserwowali wyjście. - Jak wyjdzie to my szybko CIACH i po jego łbie! Nie będzie wiedział co go trafiło! - Odezwał się jeden z nich. "Nie tylko my pomyśleliśmy o tej opcji!" przeklnął w duchu Calah. Oczywiście konkurencja na Samenda była spora, liczył się z tym. podobnie jak z faktem, że niektórzy będą próbować tych samych sztuczek. Ale on miał żądnego krwi asa w rękawie, który pewnie eliminował wielu mu podobnych najemników. Jednak na chwilę obecną on sam miał teraz dwa zmartwienia na głowie. Miecz miał już w gotowości, gdy chował się za pobliskimi krzakami, które miały mu zapewnić ukrycie do momentu, gdy znajdzie się dość blisko by usunąć pozostałych zabójców. Nagle jego noga nadepnęła na jakąś suchą gałązkę i rozległ się trzask. - Co to było?! -
    - Nie wiem! sprawdź to! ja przypilnuje wejścia. Nasi ludzie już powinni zapędzić Samenda do wyjścia! Jeden mężczyzna w stroju strażnika zaczął zbliżać się do miejsca kryjówki Calaha. On zamiast zmienić pozycję, czekał z gotowym ostrzem. Gdy tamten dostrzegł, że za krzakami ktoś się kryje, Calah złapał go za koszulę uniformu i pociągnął do siebie, by wbić mu ostrze w klatkę piersiową. Agonalne krzyki najemnika zwróciły uwagę jego kompana, który natychmiast sięgnął po swój miecz i pobiegł w kierunku krzaków. Nie marnując ani chwili dłużej, mężczyzna znany ze swej maski (której obecnie nie nosił), wyskoczył z ukrycia by zająć się drugim napastnikiem. Brak elementu zaskoczenia sprawił, że najpierw musiał zablokować pchnięcie, wymierzone w swoje serce by następnie poderżnąć gardło swojego przeciwnika. gdy obaj strażnicy leżeli martwi na ziemi, Calah wziął głęboki oddech i wytarł ostrze swojego miecza o rękaw jednego z trupów. - No... to teraz Samend... - Podsumował krótko i pobiegł w kierunku tajemnego przejścia w nadziei że dorwie tam arystokratę, którego mają zabić.

    OdpowiedzUsuń
  29. Młoda elfka przemierzała szybkim krokiem obrzeża lasu, unikając spojrzeń każdego zwierzęcia (i osoby), które mijała. Poprawiła kaptur swojego czarnego płaszcza, jeszcze bardziej naciągając go na twarz. Co jakiś czas rozglądała się na boki, lustrując wzrokiem ciemne polne dróżki. Kusiło ją, by zwiedzić cały las, jednak powstrzymywała się, w obawie, że spotka kogoś ze swojego byłego klanu. Wiatr zawiał mocniej niż dotychczas, szarpiąc czarnymi, jak noc, włosami elfiej najemniczki. Ellenaille odgarnęła je, by cokolwiek widzieć, kiedy przemierzała skraj lasu. Nigdy nie wiadomo co może stamtąd wyskoczyć, a ona nie szukała dziś żadnej okazji do potyczki. Dziewczyna odwróciła się na pięcie, poprawiając sztylet za paskiem. Zrobiła dwa kroki i poczuła, jak zderza się z kimś. Jęknęła cicho, a przed oczami stanęły jej czarne plamki. Po paru sekundach wzrok na nowo wyostrzył się, a Elle spojrzała na osobę, z którą się zderzyła. Miała płomienne włosy, tyle zdążyła zauważyć.

    - Uważaj - warknęła, jak to miała w zwyczaju.


    [Tak, tak, wiem, że krótkie, ale pisałam na szybko i jakoś tak nigdy początki mi nie wychodzą.]

    Ellenaille

    OdpowiedzUsuń
  30. Samend był mężczyzną wysokim o bladej cerze i włosach brązowej barwy. Ubrany był w bogato zdobione szaty o dominujących barwach fioletu i złota. W innych okolicznościach musiał wyglądać dostojnie i patrzeć na świat z góry. jednak w momencie zagrożenia wyglądał komicznie, gdy jego twarz miała wymalowane czyste przerażenie. Widząc jak kolejni z jego strażników mieli polec, Samend krzyknął przeraźliwie i pobiegł w głąb swojej posiadłości. W międzyczasie, Calah zdążył już wejść do środka i sam zaczął szukać ich celu. W końcu dostrzegł Mężczyzne i podbiegł do niego. - Panie! Całe szczęście, że cię znalazłem! musimy cię wyprowadzić z posiadłości! -
    - WIEM GŁUPCZE! PROWADŹ MNIE DO WYJŚCIA! WIELKA BESTIA ZAATAKOWAŁA MOJĄ POSIADŁOŚĆ! NIE MAM ZAMIARU CZEKAĆ, AŻ W KOŃCU RZUCI SIĘ NA ... - Calah szybko uciszył Samenda dłonią. -
    - Ciszej mój panie! Ktoś może nas usłyszeć! nie możemy marnować czasu na rozmowy tutaj... - Szczęście musiało mu sprzyjać, bowiem Samend w swym strachu nie dostrzegł, że rozmawia z strażnikiem, którego nigdy wcześniej na oczy nie widział. Jednak fortuna szybko się od niego odwróciła, bowiem mężczyzna spojrzał podejrzliwie na niego. - A dlaczego nie było cię w pobliżu, kiedy nastąpił atak? - zapytał, mrużąc oczy w oczekiwaniu na odpowiedź. Calah na chwilę otworzył szerzej oczy w panice, jednak szybko się pozbierał i znalazł rozwiązanie. - Patrolowałem okolice w okół włości. Dwóch najemników czekało na pana, przebranych za strażników. Nie ma czasu! proszę za mną. - Krzyki pozostałych strażników, którzy dzielnie próbowali dorwać Sorileę pomogła arystokracie zaufać nowo poznanemu członkowi swojej straży bo tylko nerwowo kiwnął głową. Calah szybko zaprowadził go do tego samego przejścia, którym tu przybył. - proszę wchodzić! ja przypilnuję wejścia na wypadek, gdyby bestia miała przyjść. - Na jego słowa, Samend szybko wszedł do środka, tylko po to, by "strażnik" podążył za nim. w połowie drogi między wejściem i wyjściem przejścia, Calah sięgnął po miecz i szybkim pchnięciem przebił Samenda od tyłu swoim mieczem. - Z-Zdrajca! Ty zdra-adziecki szczurze! Moje zwłoki zostaną zn-a-lezione i prędzej czy później d-d-dorwą cię. - tak wystękał, zanim Calah kolejne pchnięcie, które miało wykończyć Samenda. Nim ciało upadło na podłogę, Najemnik przeszukał jego ciało w nadziei na dodatkowy zarobek. Niestety znalazł tylko sygnet na środkowym palcu, co niestety miało służyć za dowód, iż cel został zabity. Teraz pozostało tylko znać Sorilei że zlecenie wykonane. Nie chciał iść na dziedziniec, by przekazać radosną nowinę, więc postanowił spróbować innego sposobu. Gdy opuścił korytarz i przebrał w swoje typowe odzienie podszedł jak najbliżej głównego wejścia. Mając nadzieje, że kompanka zainteresuje się tym nietypowym dźwiękiem, zagwizdał trzy razy.

    OdpowiedzUsuń
  31. [ W sumie zanim odpiszę to wolę spytać. robimy sczęśliwe zakończenie i potencjalnie nową przygodę, czy chcesz przedłużyć wątek oklepanym do skutku wątkiem fabularnym?]

    OdpowiedzUsuń
  32. Ellenaille gotowała się wewnątrz siebie, jednak nie miała teraz czasu na żadne kłótnie, potyczki czy bitwy. Miała cel, dla którego przywędrowała na skraj lasu. Gdyby to od niej zależało, prawdopodobnie już dawno byłaby w samym sercu tej gęstwiny, zwiedzając każdy kąt. Nie była najlepsza w związkach "elf-człowiek", "elf-elf" czy "elf-krasnolud" i szczerze powiedziawszy, nie chciała tego zmieniać. Gdyby nie jej rana, ciągnąca się przez całe ramię, z pewnością ominęłaby rudowłosą lub nawet zaatakowała, odpychając ją parę metrów dalej. Jednak nie chciała tracić sił na ewentualne inne walki, których już nie będzie mogła uniknąć.
    Prychnęła, wystarczająco głośno, by dziewczyna to usłyszała, i przewróciła oczami, a jej niesamowicie brązowe oczy zalśniły w świetle księżyca. Już miała odpowiedzieć coś równie błyskotliwego i ociekającego ogromną ilością sarkazmu, który zwykle używała, jednak tatuaże, które nosiła na dłoni zapiekły niemiłosiernie, co oznaczało zmianę koloru na śnieżnobiały. Zbliżało się niebezpieczeństwo, a Ellenaille nie wiedziała, jak długo będzie się mogła bronić. Spojrzała na dziewczynę przed nią i wyciągnęła sztylety.
    - Gotowa do walki? - Zapytała, a rudej zalśniły oczy.
    Elle nie do końca była pewna jak dziewczyna przed nią zrozumiała pytanie - walka z nią czy też może zauważyła czające się niebezpieczeństwo? No cóż, brunetka będzie się zamartwiać dopiero wtedy, gdy rudowłosa ją zaatakuje, chociaż nic na to nie wskazywało. Jednak co ona tam może wiedzieć, patrząc na nią tylko kątem oka?

    [Nie wiem co ja najlepszego zrobiłam, pisząc o tym niebezpieczeństwie, ale nie widziałam żadnego innego wyjścia.]

    Ellenaille

    OdpowiedzUsuń
  33. [Przepraszam za takie opóźnienie w odpisie, ale miałem kilka rzeczy na głowie.]
    Na początku miał zamiar zagwizdać i szybko uciec, ale najwyraźniej popełnił ten sam błąd jak wielu innych tej nocy, zlekceważył zdolności bestii. I po chwili ta stała przed nim, wielkie czarne monstrum gotowe pozbawić go jego jakże potrzebnych do życia wnętrzności. Najpierw złapał za miecz, gdy ta go obwąchiwała, by po chwili wylądować na ziemi w serii wydarzeń, których nie do końca był świadom. Gdy w końcu jego umysł znów zaczął odbierać świat w jego rzeczywistym stanie, leżał na ziemi razem z Sorileą, dopiero po chwili dotarło do niego, że słońce zaczynało wspinać się do góry. - Nigdy...więcej... nie zgodzę się na podobny plan... - Wymamrotał bardziej do siebie, niż do swojej towarzyszki, nie wiedząc, czy śpi, czy jest świadoma, że w okół niej ktoś coś mówi (wszakże ilu wilkołaków mógł spotkać). Na szczęście dla nich i ich reputacji, nikt nie widział tego zajścia ani obecnego stanu rzeczy. Zakładając, że Sorilea jeszcze się nie obudziła, podniósł ją i siebie, by po chwili rozejrzeć się po okolicy. - No nic... zanim odbierzemy nagrodę, trzeba będzie gdzieś się ukryć. - znowu wymamrotał i zaczął iść w kierunku jedynego miejsca, które mogło im służyć za kryjówkę - jego własny dom. Rzadko go używał, głównie po większych zleceniach (a takim właśnie było zabójstwo Samenda), częściej sypiał w gospodach i karczmach, co sprawiało, że mało kto wiedział o tym, że Calah ma jakąkolwiek kryjówkę. Ostrożnie przemierzając ulice jeszce pustego miasta. Zresztą, jeżeli by ktoś ich teraz widział, uznałby Sorileę za ofiarę ataku, zamiast jej sprawczynię, a Calah dbał o to, by sposób w jaki się przemieszczali nie wskazywał na to, że mogła ich jakaś bliższa więź łączyć. Ot zatroskany obywatel. Po długim marszu dotarli do dość małej chaty, która wyglądała dość ubogo z zewnątrz. Calahowi zajęło uporanie się z drzwiami, a gdy wszedł do środka, przeszedł z kompanką do prostego łóżka, by tam mogła spocząć do czasu, aż w końcu wróci do stanu "normalności. " Izdebka była mała, ledwie jedna szafa na ubrania i trochę najpotrzebniejszych mebli. próżno było szukać czegokolwiek do jedzenia.

    OdpowiedzUsuń

Opowiadania