-->


Ogłoszenia

I po lekkich czystkach.
Autorzy usunięci zostali tylko z linków, więc wystarczy kontakt w administracji, by ich przywrócić. ;)

21 sierpnia 2013

Masz lat blisko 40, wyglądasz na blisko 30, wyobrażasz sobie, że masz nieco ponad 20, a postępujesz, jakbyś miał niecałe 10.

Teoretycznie jest człowiekiem, który już dawno powinien zejść ludziom z oczu. W praktyce, od dobrych kilkudziesięciu lat święci triumfy jako łowca, a próby jego zlikwidowania zawsze kończą się tak samo.


Jego narodzinom nie towarzyszyła wielka feta, ani jasno świecąca gwiazda na niebie. Rodzice nawet specjalnie nie cieszyli się z pojawienia się na świecie kolejnego potomka - z trójką pozostałych mieli już wystarczająco dużo problemów. Karim więc wychowywał się sam, a żeby lepiej to sprecyzować należy napisać że Karima wychowywała ulica. To właśnie tam nauczył się kraść i władać mieczem, bo nie brakowało zapijaczonych ex-rycerzy, którzy chętnie dzielili się zdobytą na polu walki wiedzą. Pojętne dziecko szybko zrozumiało, że jeśli dobrze zakręci się wśród alkoholowego towarzystwa, szybko nauczy się wojennego fechtunku. Tak też się stało. Już jako smarkacz świetnie władał mieczem, przed ukończeniem dwunastego roku życia brawurowo strzelał z kuszy i jeszcze lepiej uciekał przed prawowitymi właścicielami złotych zegarków i pieniędzy, które w pół sekundy stawały się własnością Karima. Cóż, trzeba było z czegoś żyć, a egzystowanie na kilku kromkach chleba, jakoś mu się nie uśmiechało. W dniu szesnastych urodzin spotkał łowcę, który otworzył przed nim całkiem nowy świat. To właśnie z nim przemierzył niezmierzone krainy, walczył ze stworzeniami, o których istnieniu nie miał pojęcia i zdobywał rzeczy, które warte były fortunę. Po kilku latach wspólnych wędrówek, pożegnali się na rozstaju dróg i nigdy więcej się nie spotkali.
Karim kontynuował wszystko to, czego nauczył go jego mistrz. Układał się z krasnoludami, dla elfów zdobywał dziwne mikstury, a z ludźmi targował się klejnoty wyrwane z rąk goblinów. Polował na pradawne kreatury, które zagrażały krainom, grał na nerwach górskim trolom, zbyt wolnym by złapać go na gorącym uczynku.
I tak już trwa na tym świecie, bez szans na to, że ktokolwiek mu zagrozi (jakby w jakikolwiek sposób go to martwiło). Wciąż ugania się za dziwnymi stworzeniami, wisi krasnoludom kilogram złota i ukrywa się przed jednym elfem, któremu zbałamucił córkę.
Jak na łotra z prawdziwego zdarzenia przystało, Karim uśmiecha się cwaniacko pod nosem i jest zbyt pewny siebie. Już raz go to zgubiło, ale liczy że nigdy więcej podobna sytuacja się nie zdarzy. Wie, że jest najlepszy w tym co robi, więc ma swoją cenę. Lepiej od razu zapłacić niż iść z nim na układ - po swą należność zgłasza się zawsze w nieodpowiednim momencie. Absolutny mistrz walki wręcz. Zawsze mu się wydawało, że żyje sam dla siebie i nikt nie jest mu Panem - mimo wszystko jest niesamowicie lojalny wobec jakiekolwiek władzy, w którą akurat wierzy. Tajemniczy, niespokojny, ze złowieszczym błyskiem w oku. Do tego wiecznie uśmiechnięty i zadowolony z obecnego stany rzeczy - jakikolwiek by nie był. Nie wiadomo gdzie mieszka, nie wiadomo czy ma jakieś nazwisko. Nie wiadomo kto jest jego przyjacielem a kto wrogiem. Można spotkać go wszędzie, ze wszystkimi. Oddziela życie prywatne od zawodowego i nigdy nie skrzywdziłby najbliższych. Jest znany ze swych niekonwencjonalnych metod i uporu, który nie pozwala mu przestać szukać dopóki nie odnajdzie upragnionego celu.
Potrafi wyczuć strach, z jednej strony niesamowicie pomaga mu to z łowach, z drugiej - zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że ludzie którzy kompletnie go nie znajdą, zaczynają spuszczać głowę na jego widok.
A taki miły i kulturalny z niego chłopak!

Miecz. Na plecach. Dlaczego masz na plecach miecz?
- Bo wiosło mi ukradli.

____
Dzień dobry. Oto Karim. Karim już żył na jednym z blogów.
Teraz żyje tu i ma nadzieję, że będzie miło xD

11 komentarzy:

  1. [ To ja powiem, że zazdroszczę tak rozbudowanej karty(kto wie, może i ja coś w niedalekiej przyszłości dopiszę do własnej?) i chętnie się skuszę na wątek. Nawet mogę coś zaproponować.
    a) Einthale mogłaby poprosić go kiedyś o pomoc w znalezieniu jakiegoś składniku potrzebnego do maści/innego lekarstwa, no a ona uciekłaby mu potem bez zapłaty. Teraz pojawiłby się żądając zapłaty(aż zaczerpnę trochę słów z twojej karty "w nieodpowiednim momencie" na przykład).
    b) Karim pomoże Einthale uciekającej przez las przed jakimś stworem i ona się w nim - jak to ona - zauroczy(ew. coś tam innego).
    c) Karim napotka Einthale kiedy ta będzie sporządzać jakieś mazidło i nawiążą kontakt(potem się może okazać, że już się gdzieś spotkali, chyba, że wolisz ciągnąć znajomość od początku to nie ma sprawy ^^).
    d) Znajdą się w jakiejś dziwnej sytuacji (typu kąpiel w jeziorku, czy innym źródełku, coś w ten deseń).
    Coś ci się spodobało? C: ]

    Einthale

    OdpowiedzUsuń
  2. [A ja mam nawet pomysł na powiązanie, ponieważ twoja postać idealnie pasuje mi do historii Revy. Dodatkowo jest między nimi mniej więcej 15 lat różnicy - całkiem sporo, dlatego ten pomysł mógłby być dobry.
    Możemy zrobić, że kiedy Revy miała 13 lat (czyli twój jakieś 28), to podeszła do niego w slumsach ubrana w jakieś szmaty i spytała go, czy może mu umilić wieczór za drobną zapłatę. No i Karima to w jakiś sposób przeraziło, że małe dziecko coś takiego proponuje. Zabrał ją ze sobą, aby znaleźć kogoś, kto by się nią zajął, jednak w ciągu kilku dni zauważył, że Revy ma wrodzony talent do walki i nim się obejrzał, został jej nauczycielem.
    Spędzili razem 7 lat dopóki Karim nie uznał, że teraz Revy może radzić sobie już sama. Opuścił ją, kiedy miała 20 lat i przez ostatnie pięć lat się nie widzieli. Co o tym sądzisz? Nie popsuję ci żadnych planów tym pomysłem?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [No właśnie miałam dodać w poprzednim komentarzu, że przez te siedem lat mógł opuszczać Mistas, ale już zdążyłam wysłać wiadomość xD
    I wiesz... Na początku mógł ją zostawiać z przyjacielem, ale w końcu Revy rosła i tak w wieku szesnastu lat potrafiła już poradzić sobie sama, więc nikt do opieki nie był jej potrzebny. Taka mała dygresja :D

    To co... Zaczniesz? :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dwóch dni podróżowała bez ustanku. Była zmęczona, pomimo tego, że całkiem niedawno się przebudziła i powinna już wrócić na szlak. Postanowiła jeszcze zatrzymać się w lesie, udało jej się znaleźć jeziorko. Rozebrała się i kiedy już miała wychodzić z wody zauważyła, że gdzieś zapodziała swoje ubrania. Dobrze pamiętała, że wszystkie rzeczy zostawiła na brzegu źródełka, tak, aby mieć je pod ręką. Niestety, ani po ciuchach, ani też po łuku wraz z kołczanem pełnym strzał - które to od jakiegoś czasu dla bezpieczeństwa nosiła ze sobą - nie było śladu.
    Początkowo zrzuciła to na własne roztargnienie, ale w okolicy nie zauważyła żadnej ze swoich rzeczy. Jak wielkie miała przerażenie w oczach, kiedy obracając się bezradnie w wodzie nagle zauważyła mężczyznę stojącego nieopodal. Pierwszym jej odruchem było głębsze zanurzenie się w wodzie(przecież nie mogła pozwolić, żeby żaden zbir bezczelnie wpatrywał się w jej ciało, nawet jeżeli zabrał jej wszystkie rzeczy, również te do obrony własnej), a następnym zarumienienie się.
    Poznała go, a jakże! Karim, jak zwykle pojawił się w najmniej odpowiednim momencie, w dodatku wprawiając ją w stal lekkiego osłupienia. Przed dobry moment miała ochotę na niego nakrzyczeć, ale szybko opanowała się, w końcu kto wie czego można się spodziewać po takim mężczyźnie, prawda?
    - Oddaj to! - zażądała na powitanie i wyciągnęła rękę w jego kierunku, najwyraźniej łudząc się, że ten tak po prostu przystanie na jej rozkaz.
    Cóż, spróbować zawsze warto - teoretycznie. Każdy kto Karima trochę już znał powinien dobrze zdawać sobie również sprawę z jego skomplikowanego charakteru i nieustępliwości, która się z nim wiązała. Pół-nimfa uważała to za najmniej nieprzyzwoite czuć cokolwiek - oprócz poirytowania, w końcu została postawiona w, łagodnie mówiąc, niezręcznej sytuacji - do takiej osoby jak on, ale co mogła na to poradzić?
    Jak to powiadają - serce nie sługa.

    Einthale

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak, odkąd zniknął jakieś pięć lat temu, Revy nie miała najmniejszego kontaktu z mężczyzną. Niektórzy nawet szeptali, że może zginął na jednej ze swoich misji, jednak Revy w to nie wierzyła. Był zbyt dobrym wojownikiem, aby dać się tak łatwo zabić. A może po prostu nie chciała uwierzyć w taki rozwój wydarzeń? W końcu obecnie Karim był jedynym człowiekiem, którego mogłaby nazwać kimś bliskim dla siebie. Trudno było określić ich relacje... Rodzina? Przyjaciele? Towarzysze? Nic w pełni nie pasowało, jednak z pewnością był kimś ważnym dla Revy. Kimś, kto ją ocalił w tym przeklętym półświatku. Z pewnością gdyby nie on, to już dawno by zginęła. Lub wyrosłaby na kogoś jeszcze gorszego niż była obecnie.
    Naprawdę ciężko było zauważyć moment, w którym Revy była przez chwilę rozkojarzona. Większość osób nie dostrzegła takich drobnych szczegółów. Jednak Karim ją znał... Szkolił ją przez siedem lat i znał jej nawyki (chociaż przez ostatnie pięć lat próbowała się ich pozbyć!), jej styl walki. Potrafił ją rozszyfrować.
    Revy przeklęła w duchu swoją nieuwagę i błyskawicznie wyciągnęła sztyletu, obserwując uważnym spojrzeniem mężczyznę, który krył się w cieniu.
    - Czy tęskniłam? Raczej nie sądzę, abym miała tęsknić za tchórzem, który skrywa się w cieniu i obawiania się pokazać własną twarz. Wyłaź stamtąd... Z tchórzami nie rozmawiam - powiedziała zimno bez cienia litości czy zrozumienia na twarzy.
    Niektórzy mogliby się zdziwić, że nie rozpoznała głosu osoby, którą znała przez tyle lat. Jednak Revy była tylko człowiekiem... Minęło pięć lat odkąd się rozstali. Przez ten czas rozmawiało z tyloma osobami, że wszystkie głosy mieszały się ze sobą.
    Zresztą jesteś nawet jego głos wydał się znajomy, to Revy nigdy nie opierała się na takich szczegółach. W końcu niektórzy potrafili udawać czyiś głos lub zmieniać swój wygląd, upodobniając się do innych ludzi. Revy zawsze była ostrożna. To również była jednak z rzeczy, które nauczył ją Karim.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy Revy zmieniła się przez tę pięć lat? Pewnie trochę tak, jednak większość zmian zaszła w jej wnętrzu. Kiedy Karim zniknął dziewczyna musiała radzić sobie kompletnie sama. Musiała znaleźć sposób na to, aby przeżyć i nie zostać zabitym. Przez długi czas to Karim zapewniał jej bezpieczeństwo, jednak teraz była już w pełni odpowiedzialna za siebie.
    Co nie znaczyło, że jej wygląd nie uległ zmianie. Jej twarz zmężniała... Jeśli można w ogóle coś takiego powiedzieć o kobiecie. Już jako dziecko rzadko się uśmiechała i pokazywała emocje, jednak w tym momencie jej twarz pozostawała zimną maską. Również jej ciało z wiekiem uległo zmianie. Mimo, że Revy nie czuła się w żaden sposób kobieca, to mimo wszystko nabrała kształtów w odpowiednich miejscach, sprawiając, że w tym momencie udawanie mężczyzny było już niemalże niemożliwe. A niegdyś kilka razy uratowało jej to życie.
    Karim. To był głos Karima. I ten mężczyzna zdecydowanie wyglądał jak Karim, i zachowywał się jak Karim. Wszystkie zmysły mówiły jej, że to on, jednak mózg wciąż pozostał czujny i gotowy na wszelkie sztuki czy kamuflaże. Właśnie dlatego nie schowała sztyletów.
    - A od kiedy to jestem kobietą, którą interesują błyskotki? - rzuciła z ironią, ignorując woreczek, który upadł na ziemię. - Skoro podajesz się za Karima, to to udowodnij - stwierdziła i nie czekała na odpowiedź mężczyzny, po prostu zaatakowała. Można było udawać głos, można było się przebrać, można było nawet imitować czyjeś zachowanie... Jednak w walce Revy z pewnością rozpozna prawdziwego Karima.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Chodź, panie ładny, będziemy się zastanawiać nad naszym osobliwym związkiem!]

    ~ Calaera

    OdpowiedzUsuń
  8. [Wzbudziłaś we mnie poczucie niższości. Mam teammate'ów zbyt żądnych jedynej potencjalnej love interest, by dali mi grać krasnoludem-chopem. I jakimkolwiek krasnoludem...
    Co powiesz na to, żeby ich relacja opierała się na tym, że po pijanemu Jerpen obiecał, że wybiorą się razem na poszukiwanie jakiegoś legendarnego miejsca, że jest człowiekiem honoru, obietnicy dotrzymał, znaleźć - nic nie znaleźli, ale zajęło im to trzy miesiące, po powrocie najpierw nie odzywali się do siebie, potem się sprzeczali, skończyli w jak najlepszej komitywie?
    Obecnie wątek może być taki: do miasta przybywa duża grupa przyjezdnych, którzy bawią już drugi tydzień, na początku nikt nie zwracał na nich uwagi, jednak niedawno jeden odwiedził warsztat Jerpena, a po tej wizycie zginął mu jakiś drobiażdżek; uznałby, że to zgubił, gdyby nie fakt, że innym rzemieślnikom też giną drobne przedmioty. Przedstawiciele różnych branż zbierają się w karczmie, debatują, ale nic umodzić nie mogą. Tu pojawia się Karim...]

    OdpowiedzUsuń
  9. Łowca był okrutnie nieprzewidywalny – pojawiał się po całych miesiącach, nie zapowiadając swojego przybycia żadnym znakiem, zaskakiwał ją w najbardziej nieodpowiednich momentach i w sobie tylko znanej chwili znikał, nie pozostawiając nawet najkrótszej wiadomości. Po kilku latach można było przywyknąć i nie reagować na jego pojawienie się młodzieńczą ekscytacją. Podobnie jak dało się nie rozpaczać po jego wyjeździe i nie martwić się o to, czy wróci w jednym kawałku.
    Nie widziała go jednak dostatecznie długo, żeby ucieszył ją widok znajomej twarzy i znajomego uśmiechu. Nie znała go innego i z tego właśnie powodu można było przypuszczać, że nie znała go również zbyt dobrze.
    - Twoi informatorzy ubarwiają historie o mnie jeszcze bardziej niż te o krasnoludzkich skarbach – odpowiedziała, nachylając się przez kontuar i obdarzając go nie tylko pięknym uśmiechem stęsknionej kochanki, ale i krótkim pocałunkiem. – Nie tęskniłam ani trochę.

    ~ Calaera

    OdpowiedzUsuń
  10. Jacyż oni byli nudni! Jacy kłótliwi! Jacy do niczego niechętni! Jak bardzo wprawni w udawaniu, że coś próbują ustalić!
    Jerpen siedział przy szynkwasie, wokół którego obradowali (razem z karczmarzem, który - jak się okazało - ucierpiał na sprawie najbardziej), wspierał brodę na pięści, a drugą ręką bębnił w blat. Mówiąc krótko - nudził się niemiłosiernie, wysłuchując jak drugą godzinę rzemieślnicy próbują do czegoś dojść. Głównie jednak skarżyli się na znikające przedmioty i na dziwną grupkę przybyszy. Kilka razy przyszło Jerpenowi na myśl, by huknąć pięścią w stół i przejąć dyskusję. Problem w tym, że nie miał do zaproponowania innego wyjścia niż mordobicia. Nie, żeby był kiepski w mordobiciu. Po prostu obiecał przyjaciołom, że teraz będzie już żył jak porządny krasnoludzki inżynier, który cieszy się poważaniem i klientelą. Czasami Jerepen dochodził do wniosku, że zbyt chętnie składa przysięgi.
    Znów doszedł do tego wniosku, bo oto pojawił się Karim, z którym Jerpena łączyła przede wszystkim pochopnie złożona obietnica.
    - Ja to bym najpierw poprosił, a potem przeszedł do rękoczynów. Chyba, że jego imię zaczyna się na "K" i kończy na "m", wtedy od razu przejdę do rękoczynów - oświadczył krasnolud tonem przesadnie groźnym, jego słowa wręcz dźwięczały jak metal o metal. Inni rzemieślnicy zamarli w przestrachu, a on tylko pociągnął haust piwa i uśmiechnął się szeroko. - Będziesz udawał, że ci nie zależy, czy usiądziesz tu i pogadamy jak ludzie?

    OdpowiedzUsuń
  11. [Co powiesz na jakis wąteczek? :D]

    OdpowiedzUsuń

Opowiadania